Archiwum lipiec 2003


lip 31 2003 miłość nie istnieje...
Komentarze: 9

przekonałem się o tym wczoraj bardzo dobitnie... człowiek, którego - myślałem - kochałem, poczuł zew krwi i puścił się z jakimś chłopczykiem w renomowanym klubie pedalskim w Centrum stolicy...

fenomenalna intuicja w moim przypadku. jakis głos we mnie mówił mi przez kilka godzin, że On tam będzie, zwłaszcza że wcześniej moja Miłość zwodziła mnie różnymi tekstami w stylu "czy już jedziesz do domu?"...

i teraz kiedy wszystko jest juz JASNE, boli mnie w samym środku serducha. boli okropnie, zwłaszcza że dowiedziałem się jeszcze kilku innych rzeczy o nim, o jego podejściu do mnie. w tym świetle zupełnie nie powinienem się przejmować i z lekkim sercem iść dalej przez życie bez Niego u boku. powinienem... ale serce krwawi i jeszcze długo będzie.

kevin : :
lip 30 2003 milczenie
Komentarze: 1

cisza zapadła...

nie wiem co jest słuszne, nie wiem co robić, nie wiem dlaczego umiemy pisać wszystko na blogu, a w oczy nic sobie nie mówimy... nie zrzucam odpowiedzialności, nie!!! po prostu nie rozumiem...

chcę być dotykany, nie chcę by moja ręka była notorycznie odtrącana bo On nie lubi jak go dotykam... czy to wiele?

chyba już nie chcę tak żyć

kevin : :
lip 30 2003 boli...
Komentarze: 3

znowu serce...

mam dość tego miasta, fałszywych ludzi, udawanych przyjaciół, sexualnych maniaków... i samego siebie...

z kim bym nie rozmawiał, każdy ma jakieś problemy sercowe, każdy ma nieszczęśliwą miłość, każdy cierpi... co to jest w ogóle???

On odsuwa się ode mnie. nie wiem z czyjej  strony to wynika, czy to ja sprawiam, czy to on ma dosyć... wiem tylko, że jest dalej i dalej z każdą chwilą... nie będę płakał, o nie. zanim się rozpłaczę, pomyślę sobie, że mam własną wartość, nawet bez gwiazdorskiego Niego obok, że nie muszę dowartościowywać jego ego tekstami w stylu "wyglądasz zajebiście" nawet mimo że to prawda... nauczę się żyć i oddychać samodzielnie. mam swoje życie i będę żył swoim życiem...

kevin : :
lip 29 2003 pustynia
Komentarze: 3

pustynia jest dla mnie zjawiskiem fenomenalnym... od zawsze fascynowała, od zawsze była dla ludzi oczyszczeniem... to przez pustynię szli Żydzi z Egiptu do Ziemi Obiecanej, to na pustyni chronili sie prorocy, tam też Jezus przygotowywał się do działalności... a teraz ja mam taką pustynię, jakąś ciemną noc uczuć, emocji i całego mojego jestestwa... ale jest mi z tym dobrze! nagle zacząłem zastanawiać się nad sobą, nad zawartością mojego serca.

co w nim jest, jeszcze nie wiem. jest bardzo dużo ale na konkrety jeszcze za wcześnie... powoli dojdę do sedna... myślę o kilku dniach u zaprzyjaźnionych karmelitów, o świętym spokoju w cichej kaplicy gdzie moja dziwaczna duchowość będzie mogła trochę rozwinąć skrzydła. potrzebuję tego, bo inaczej to dzikie miasto zniszczy mnie do reszty...

on jest cały czas obok mnie. coraz bardziej oswajam się z nim, z jego obecnością, zapachem, ciepłem leżącego przy mnie ciała... tylko boję się trochę, że nie ma we mnie tego, co nazywa się miłością do drugiego człowieka... może za wcześnie, może za szybko to się toczy i ja nie nadążam sam za sobą. nie wiem. uwielbiam go, tylko że jest ta druga, zacieniona strona o której on nie wie i nieprędko się dowie. może nigdy... są takie miejsca gdzie nikt wchodzić nie powienien, nawet ktoś najbliższy... wiem jedno - potrzebuję czasu dla samego siebie...

kevin : :
lip 22 2003 spokój
Komentarze: 1

cichy zapada zmrok...

powoli uspokajam się

kevin : :