lip 22 2003

umieranie


Komentarze: 2

no, może nie aż tak dramatycznie ale... tak mniej więcej się czuję.

nie pisałem nic od kilku dni i właściwie już miałem przestać, bo przez chwilę wydawało mi się czymś strasznie głupim wywlekać na blogu wobec obcych ludzi jako obcy człowiek to, co gdzieś we mnie się dzieje... ale życie okazuje się być tak zaskakujące, że nie zawsze wcześniejsze postanowienia są możliwe do realizacji...

otóż - nagle świat runął mi na głowę. nagle człowiek, który wydawał mi się bliski, z którym jakies nadzieje już były powoli wiązane, uzewnętrznił się... nie, nie przede mną! i to chyba najgorsze... on też bloguje. i właściwie jestem głupim chujem, bo tam zajrzałem. tak pewnie nadal żył bym sobie w błogiej nieświadomości... o co chodzi? hmmm, on - jak mówi - nie jest gotowy na uwiązanie... no tak, bo ja jestem strasznym łańcuchem...

nie wiem nawet, co chcę wyrazić bo tyle się we mnie kotłuje myśli, smutków, wściekłości, że werbalizacja jest utrudniona i boję się napisać czegoś, czego będę potem żałował...

nie umarło uczucie, nie umarła miłość... umarła wiara w człowieka.

kevin : :
BanShee
22 lipca 2003, 14:29
to wywlekanie jest jak grupowa terapia u psychologa, ni e poddawaj się a wkrótce zobaczysz efekty :)
my-sweet-prince
22 lipca 2003, 14:24
"wydawało mi się czymś strasznie głupim wywlekać na blogu wobec obcych ludzi jako obcy człowiek to, co gdzieś we mnie się dzieje..." - tak samo i ja myslalam (nadal tak mysle), ale takiego rodzaju "ekshibicjonizm" jest potzebny, dzielenie sie z tym, kto Cie nie zna uczuciami... nie jestes w tym sam...

wiara w czlowieka nie umiera tak łatwo, tak szybko... zawiodłes sie poprostu i tyle... widocznie ten ktoś, nie dorósł jeszcze do związky i do prawdziwej milosci

Dodaj komentarz